Wielu z nas uważa, że prawdziwie rewolucyjnym komputerem była Amiga. Fakt, miała wspaniałe możliwości, ale przecież Atari ST było równie ważną, 16-bitową maszyną, a pod pewnymi względami może nawet bardziej istotną niż Amiga. Niektórzy sądzą, że gdyby nie ST, być może Amiga nie odniosłaby wielkiego sukcesu.

Połowa lat 80. Czerwiec. Jack Tramiel długo czekał na ten moment. Nie ukrywał przecież, że chce dokopać firmie, którą jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej kierował. Wiedział, że w Commodore szykują 16-bitową Amigę, zależało mu zatem, by wcześniej pokazać swoją, nowoczesną, domową maszynę. I stało się. Światło dzienne ujrzało Atari ST. Komputer rewolucyjny i to na wiele sposobów: o ogromnych możliwościach, ale w przystępnej cenie. Miesiąc później pokazano Amigę 1000. Znalezione obrazy dla zapytania atari st advertOwszem, wspaniały sprzęt z niesamowitymi dźwiękiem i grafiką, ale w porównaniu z ST był koszmarnie drogi. Porównajmy: ST z monitorem mono kosztowało 800 dol., a goła Amiga – 1285 dol. (podaję z Wikipedią). To przepaść, której na konsumenckim rynku nie zakopałyby większe możliwości Amigi. Atari było więc górą, a dopiero sporo tańsza Amiga 500 pokazana w połowie 1987 roku zmieniła sytuację.

Jak to się zaczęło?

Do połowy lat 80. Atari przeżywało swoje wzloty i upadki. Sukcesem były pierwsze domowe ośmiobitowce z 1979 roku (400 i 800), nieźle sprzedawały się też późniejsze XL-e, lecz pierwsza maszyna z tej serii, czyli 1200 XL, odniosła spektakularną porażkę. Sytuację Atari pogorszyły jednak niezły VIC-20 oraz rewelacyjny Commodore 64. Firma potrzebowała zmian, a tych dokonał człowiek, który wcześniej wpędził Atari w tarapaty: Jack Tramiel. Wraz z synami przeszedł on z Commodore do Atari, by zmieniać świat i budować nowe imperium. Jack miał też dodatkowy cel: pokazać szefom Commodore, kto tu rządzi. Sam twierdził zresztą, że biznes to wojna. I zwykle postępował zgodnie z tą zasadą.

Wcześniej, w epoce przed Tramielem, Atari nawiązało współpracę z firmą Amiga Inc., która pracowała nad kilkoma nowymi chipami do nowych 8-bitowych Atari. Firmy jednak jakoś nie mogły się dogadać i ostatecznie Amiga wylądowała w Commodore, które wyłożyło w tym celu okrągłe 20 mln dol. Projekty chipów ewoluowały i ostatecznie doprowadziły do powstania pierwszej Amigi (o czym piszę tutaj). Gdy już Tramiel trafił do Atari, szybko poprzestawiał pionki. Po pierwsze, zmniejszył wagę projektów 8-bitowych, po drugie postawił na komputer zbudowany wokół Motoroli 68000, po trzecie, wyciągnął z Commodore najlepszych jego zdaniem inżynierów. Skutek? Projekt ST zakończono w niespełna rok.

Inżynierowie w sprincie

Jak się udało dokonać tego tak szybko? Dzięki doświadczeniu inżynierów i pracy, którą już wykonali w Commodore oraz za sprawą wcześniejszej pracy ludzi z Amiga Inc., a także dlatego, że Tramiel przekonał wszystkich w firmie (choć pewnie po prostu nakazał), by wykorzystać maksymalnie dużo gotowych komponentów. To dlatego w ST, komputerze nowej generacji, mamy układ dźwiękowy Yamahy, który nie był tak dobry, jak przetworniki cyfrowo-analogowe z Amigi.

Oficjalna prezentacja Atari ST (ang. Sixteen Thirty-two – jak architektura 16/32-bitowa) odbyła się podczas targów CES w październiku 1985 roku. Nie było to jeszcze ST, które znamy z Pewexu i z firmy Karen, ale prosta maszyna z zewnętrzną stacją dysków i podłączanym zewnętrznie zasilaczem. Nawet system operacyjny, jak w Amidze 1000, trzeba było wgrywać z dyskietki. Podczas CES-u pokazano zresztą prototypowe 130 ST z zaledwie 128 KB RAM-u i mnóstwem niedopracowanych szczegółów. Jak można przeczytać w wielu publikacjach, płyta główna była jeszcze źle dopasowana do obudowy. Nie zmienia to faktu, że podczas CES zainteresowanie ST było gigantyczne. Realna sprzedaż tego komputera, już jako 520 ST, zaczęła się jednak dopiero kilka miesięcy później i na dodatek nadal była to maszyna niedopracowana, z zewnętrzną stacją dysków.

System operacyjny spod znaku trzmiela

Znalezione obrazy dla zapytania atari st advertZwracałem wcześniej uwagę na cenę Atari ST. W porównaniu z Amigą i innymi komputerami o podobnych możliwościach było tanie (np. porównywalny Apple Macintosh kosztował o wiele, wiele więcej), ale jednak nie był to wydatek, na który każdego było stać. Nawet w USA, nie mówiąc już o mniej zamożnej Europie. Zmiana w porównaniu z 8-bitowcami była jednak ogromna. ST ostatecznie rozstało się z umieszczonym w ROM-ie BASIC-iem. Teraz obsługa komputera odbywała się za pomocą myszy i okienek. W standardzie mieliśmy wczytywany z dyskietki TOS z charakterystyczną strzałką, która w trakcie momentów oczekiwania przyjmowała kształt trzmiela. Wiecie dlaczego, prawda?

Oczywiście TOS to nie było coś zbudowanego od zera, podobnie zresztą jak MacOS i AmigaOS. Podstawą dla systemu Atari były elementy CP/M-u, z nadbudowanym GEM-em (Graphic Environment Manager). GEM powstał w firmie Digital Research i miał być alternatywą dla systemu Apple’a. Oczywiście pierwsza wersja TOS-u była wczytywana z dyskietki, ale bardzo szybko został on umieszczony na ROM-ie.  Dzięki temu ST można było uruchomić bez jakiejkolwiek dyskietki i od razu dało się korzystać z podstawowych funkcjonalności systemu. Minusem tego rozwiązania były trudności z instalowaniem nowych wersji: należało albo wymienić kość ROM-u albo wczytać system z dyskietki, wyłączając ROM. Z tej ostatniej możliwości korzystali producenci gier, którzy wyłączali ROM, oszczędzając cenną pamięć. Z punktu widzenia Polaków system zapisany na stałe był jeszcze o tyle uciążliwy, że Atari ST trafiało do nas przede wszystkim z Niemiec, a więc z niemieckim TOS-em. Brytyjskie wersje to rzadkość. Trzeba więc było zamieniać kości, by mieć łatwiejszy do zrozumienia system.

„Power without the price”

Hasło reklamowe Atari znamy doskonale. Przynajmniej ci, którzy mają teraz około 40-tki. Początkowe koszty produkcji, jak to zwykle robił Tramiel, bardzo szybko zbijano, a cena Atari ST malała. Poza tym, różnica w możliwościach nawet podstawowej wersji ST i najmocniejszych 8-bitowców była ogromna. Test Drive - Atari STWystarczyło porównać, jak wyglądały te same gry w wersjach dla XE i ST. Gracze doceniali o wiele lepszy dźwięk (zwłaszcza na samplach) oraz grafikę wyższej rozdzielczości. W pewnym momencie seria ST stała się najlepiej sprzedawanymi komputerami do gier. Przynajmniej w Europie.

Dużą zaletą Atari ST były wbudowane porty MIDI. Dzięki temu komputer ten stał się idealnym narzędziem dla muzyków. Pozostawał nim przez długie lata, aż do czasów Falcona 030, który dziś stał się prawdziwym białym krukiem wycenianym na dobre kilka tysięcy złotych (a ja kiedyś go nie kupiłem, bo uznałem, że kilkaset złotych to za dużo jak na hobby). Oczywiście ogromna większość użytkowników ST nigdy nie używało portów MIDI, ale ci nieliczni, którzy z nich skorzystali, zbudowali wizerunek ST jako maszyny dla profesjonalistów.

Cubase on Atari, circa 1845, well... 1985 ;-)

Atari ST w świecie artystów muzyków używano do edytowania ścieżek dźwiękowych i sterowania nawet bardzo skomplikowanymi instrumentami muzycznymi, modułami i samplerami. Pewnie nawet osoby, które nie miały nic wspólnego z muzyką, znały Cubase’a. Podobno nawet producenci Madonny wykorzystywali w studio Atari ST. Zresztą, ponoć czasem maszyny te widuje się nawet dziś. Są tanie, mają wystarczające możliwości i świetnie działają. Dlaczego więc zmieniać coś, co się sprawdza od lat?

Słowo o sprzęcie

Atari ST było oczywiście kolejnym komputerem z USA, którego zalety wynikały z pomysłowego zastosowania układów wspomagających procesor. Na płycie głównej ST były aż cztery takie kości, zaprojektowane wewnętrznie w Atari. Układ o nazwie Glue dbał o działanie całego systemu: generował sygnał 8 MHz, dawał dostęp do pamięci i urządzeń wejścia/wyjścia. MMU to, jak sama nazwa wskazuje (Memory Management Unit) układ zarządzania pamięcią (maks. 4 MB), który dbał o prawidłowe przydzielanie dostępu do RAM-u przez wszystkie inne chipy, łącznie z procesorem. W przypadku DMA również nazwa wszystko wyjaśnia (Direct Memory Access). Chodzi o przekazanie danych z dyskietek i twardych dysków wprost do pamięci, tak by nie obciążać procesora. Ostatnia kość to Shifter – odpowiadał za wyświetlanie obrazu, przekształcając cyfrowe dane w sygnał RGB.

W całej historii ST powstało oczywiście mnóstwo wariantów tego komputera, o wiele więcej niż w przypadku konkurencyjnej Amigi. Najczęściej kupowanym było Atari 520 STFM – z wbudowaną stacją dysków i pokładowym modulatorem, umożliwiającym podłączenie tej maszyny wprost do telewizora. To nie była jednak jedyna wersja.

Jedna litera, a duże zmiany

Przy czym, odczytywanie konfiguracji komputera tylko z jego nazwy nie było trudne. Po pierwsze 520 oznaczało 512 KB RAM, a 1040 – 1 MB (choć niektóre egzemplarze 520 miały 1 MB RAM-u). Znaczenie liter ST już wyjaśniałem wcześniej, ale co oznaczały kolejne znaki? „F” to komputer ze stacją dysków, zwykle 720-kilobajtową DSDD, czyli podwójnej gęstości, dwustronną. Na początku stosowano jednak stacje jednostronne, przez co wiele gier dla ST było bez potrzeby wydawanych na dwóch lub trzech dyskietkach, podczas gdy mogłyby się zmieścić na jednej. Dalej: „M” to modulator, czyli możliwość podłączenia ST do telewizora, a nie tylko do monitora. Na koniec „E”, czyli Enhanced, literka dodana do oznaczenia komputera, który miał być realnym rywalem dla Amigi. STe miało być dobrą maszyną do gier. Na pokładzie miało zaawansowany Blitter oraz samplowany dźwięk oparty na dwóch kanałach DMA (chip Yamahy też został).

https://vintagecpu.files.wordpress.com/2010/12/stelogo.jpg

Oczywiście trzeba też wspomnieć o wersjach „profesjonalnych” ST: Mega ST to było podstawowe 16-bitowe Atari zamknięte w obudowie z osobną klawiaturą. Kolejne z tej serii było Mega STe – w ładnej obudowie, identycznej jak w przypadku TT 030, z wbudowanym interfejsem SCSI. Oczywiście królem rodziny ST było TT 030, czyli profesjonalna maszyna, którą często używano w DTP, głównie za sprawą taniej drukarki laserowej, podłączanej bezpośrednio do Atari i korzystającej z procesora oraz pamięci komputera.

Słowo o technice

A co znajdowało się na płycie głównej Atari ST? Podstawa to procesor Motorola 68000, który był 32-bitowy, ale z 16-bitową szyną adresową. Ten sam układ znalazł się w Amidze oraz Macintoshach Apple’a. W odchudzonej wersji trafił też do Sinclaira QL. Procesor ten mógł działać taktowany zegarem od 4 do 12 MHz. W ST wybrano taktowanie 8 MHz, a Amidze zaś – 7,2 MHz. Dzięki temu ST było w obliczeniach nieco szybsze niż konkurencyjny Commodore. Jeśli chodzi o pamięć to w pierwszych 260 ST instalowano 256 KB RAM-u, ale to było za mało, gdy system doczytywano z dyskietki. Później TOS trafił do 192-kilobajtowego ROM-u, a na płycie znalazło się minimum 512 KB pamięci. Ciekawostką w ST było gniazdo kartridża. Właściwie bezużyteczne, bo jedynym popularnym zastosowaniem tego portu był uciążliwy dongle do Cubase’a (zabezpieczenie przed kopiowaniem, z którym i tak crackerzy sobie poradzili).

1985 Atari ad "AMERICA: We built it for you!" Atari 520ST Atari Retro

Stacje dysków dla Atari dostarczało Sony, co oznacza, że były to napędy 3,5-calowe, ale równie dobrze do ST można podłączyć stację 5,25-calową. Też będzie działać. Do ST dało się równieź podłączyć zewnętrzną stację, jak i twardy dysk, przez port DMA. Obraz w podstawowym ST trafiał tylko na wyjście dla monitora RGB, ale w wersji „M” było też dostępne wyjście dla telewizora. Na wyjściu RGB możemy mieć sygnał dla monitora kolorowego, tzw. ST LOW, czyli 320 x 200 pikseli w 16 kolorach z palety 512 lub 4096 w STE albo ST MEDIUM, czyli 640 x 200 pikseli w czterech kolorach. Ostatni tryb ST HIGH działał tylko z monitorem monochromatycznym – to 640 x 400 pikseli w dwóch kolorach. Z tej ostatniej rozdzielczości korzystano wraz z programami do obsługi MIDI (np. Cubase) i składu komputerowego, czyli DTP (np. Calamus).

Na koniec jeszcze dźwięk: w Atari stosowano chip Yamaha YM2149, który grał podobnie, jak słynny AY, stosowany np. w ZX Spectrum. Do dyspozycji były trzy kanały. http://www.bonton-nagoya.com/images/product_image/SLCN1363.jpgJuż podczas prezentacji ST uznano, że to marne możliwości, jak na komputer o tak wielkich ambicjach. Dopiero w STE możliwe było odtwarzanie wysokiej jakości dźwięku samplowanego bez żadnych sztuczek: stereofonicznego, 8-bitowego z próbkowaniem do 50 kHz, czyli lepszym niż w Amidze. Tyle że Amiga miała cztery kanały, a Atari ST – tylko dwa.

A co po zwykłym ST?

Oczywiście na pokazanym w 1985 roku podstawowym ST kariera 16-bitowego Atari się nie skończyła. Powstawały kolejne warianty, w tym np. 1040 ST z 1 MB RAM na pokładzie, jak również kolejne wersje z wbudowaną stacją, zasilaczem, modulatorem RF dla telewizora. W 1989 roku przedstawiono też zmodernizowany komputer, czyli STe. Tyle że była to rynkowa porażka, bo kto miał kupić 16-bitowe Atari, zwykle już to zrobił, a STe nie było maszyną aż tak rewolucyjną, by skłaniać kogokolwiek do upgrade’u. Jedyne, co dorzucono to nieco większe możliwości graficzne, z których jednak korzystało bardzo mało gier. Możliwości STe były więc niewykorzystane. ST miało też problem z Amigą, która była bardzo mocno promowana jako komputer idealny do gier. Z sukcesami zresztą, bo rzeczywiście – gdy już Amiga 500 miała odpowiednio niską cenę – okazała się zaawansowaną konsolą do gier wszechczasów. Atari ST z kolei jakoś nie mogło się doczekać równie dobrych gier, przeniesiony z konsol i automatów.

I don't need to describe to you the excitement I felt upon opening this. Unboxing video later this week #Atari #Falcon HUGE thanks to @ZueriHB & Chris-O

Ostatnią próbą powrotu na rynek dokonaną przez Atari był Falcon 030, który miał na pokładzie wszystko, co powinno się od początku znaleźć w STE. Do dyspozycji był procesor Motorola 68030, zaawansowane DSP (czyli procesor sygnałowy), dźwięk przez kanały DMA (jak w Amidze, tylko nawet lepszy), Blitter oraz wbudowane interfejsy SCSI oraz IDE, a także stacja dysków 1,44 MB, złącze VGA i możliwość zainstalowania nawet 14 MB RAM na płycie. Nie do poznania zmienił się też TOS, który w końcu stał się naprawdę systemem wielozadaniowym. Dodajmy, że był to 1992 roku, czyli moment, gdy na rynek trafiła też o wiele gorsza Amiga 1200 z 68020 na pokładzie i raczej marnym chipsetem AGA (bardzo wolnym przy  256 wyświetlanych jednocześnie kolorach). Niestety Falcon 030 był drogi, a w tym czasie do głosu dochodziły komputery PC – z porządnymi kartami graficznymi i dobrym dźwiękiem z coraz lepszych Sound Blasterów. Ucierpiał na tym także Commodore.

Kategorie: Blog

2 komentarze

dB · 25 grudnia, 2018 o 12:09 am

ATARI ST było komputerem do profesjonalnej pracy i do gier. Amiga była TYLKO do gier. Tak w wielkim skrócie oczywiście. To, że stosowano Amigę do produkcji grafiki to w większości bajki bo w tamtych czasach byĺo już komputery że znacznie lepszą grafiką; choćby Macintosh. ATARI miało MIDI, port dla HD, możliwość podłączenia drukarki laserowej (sama drukarka Atari oczywiście też była), co z programem Calamus dawało rezultaty zupełnie jak dziś. Dodatkowo ST miało genialny monitor wysokiej rozdzielczości, myszka miała większą rozdzielczość DPI niż Amiga, można było kupić model z pamięcią 4096kB co na tamte czasy było OGROMNYM RAM. Oprócz tych rzeczy można było na Atari grać w gry. Tak należy patrzeć na ATARI ST. Amiga była świetną zabawką podczas gdy ATARI było prawdziwym komputerem.

    hanni · 22 kwietnia, 2019 o 10:21 pm

    Prawdziwy komputerowiec trafnie podsumował ówczesny rynek komputerowy.

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.