Jak wiele osób zafascynowanych dawnymi komputerami, jestem 40-latkiem. Swoją przygodę z informatyką zaczynałem w 1985 roku od słynnego „gumiaka”, czyli ZX Spectrum 48 KB, a także od czasopism takich jak Bajtek i Komputer. Małego Sinclaira używałem przy tym nie tylko do gier, ale też do programowania – za swoje programy edukacyjne w BASIC-u otrzymałem m.in. Stypendium Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci. Dzięki temu poznałem wiele interesujących zagadnień z dziedziny matematyki, w tym np. fascynujące liczby urojone, dzięki którym można konstruować przepiękne fraktale. Być może był to jeden z powodów, dla których kilka lat później, mając już komputer Commodore 64 ze stacją dysków, postanowiłem nadal programować. Poznałem kod maszynowy procesora MOS 6502 oraz wiele tajników Commodore’a 64. To była niesamowita maszyna o ogromnych możliwościach, które – wraz z innymi programistami, muzykami i grafikami – wykorzystywaliśmy tworząc programy demonstracyjne i gry. Nasza grupa nazywała się Parados.

Później nastały czasy Amigi 500 oraz mojej pracy w miesięczniku 64+4 & Amiga, a następnie w słynnym Magazynie Amiga. Swoją „pięćsetkę” z czasem rozbudowałem o mnóstwo urządzeń dodatkowych, jak karta turbo z procesorem 68030 i koprocesorem 68882, twarde dyski SCSI (500-megabajtowe!), CD-ROM, a w końcu dodałem także specjalną obudowę z płytką umożliwiającą korzystanie z dodatkowych kart. W mojej „pięćsetce” miałem nawet wspaniałą kartę graficzną Cyber Vision 64. Szkoda, że tego komputera nie zachowałem. Niestety, nie pamiętam już, co się z nim stało. Mając Amigę (i nadal Commodore 64), czynnie uczestniczyłem w tzw. scenie, należąc do międzynarodowej grupy Triad, a później do polskiego Action Direct. Prowadziłem też dobrze znany w Europie 2-liniowy BBS o nazwie Crazy World. Ktoś jeszcze pamięta, co to jest BBS? Wyjaśniam: to działający 24 godziny na dobę komputer z podłączonymi modemami – można się było z nim łączyć przez telefon i następnie wysyłać oraz pobierać programy, a także czytać oraz odpisywać na wiadomości. Wraz z dużą grupą entuzjastów uczestniczyłem w wielu tzw. copy-party, czyli imprezach gromadzących entuzjastów danego komputera. W Warszawie zorganizowaliśmy też cykl imprez o nazwie Intel Outside – w słynnym klubie Stodoła.

A później? Pewnie niektórzy jeszcze pamiętają początki polskiego internetu. Dla mnie to była stała linia licząca kilkanaście kilometrów, łącząca moje dwa (kultowe wówczas) modemy US Robotics Courrier HST. Prędkość łącza to 31 600 bodów (czyli bitów na sekundę). Niewiele, jak dzisiejsze standardy, ale taka linia pozwalała mi bez problemu pracować przy redagowaniu znanej wówczas w Polsce strony informacyjnej mieszczącej się pod adresem pol.pl – tworzyła ją wtedy firma Polska OnLine. W tych czasach istniał też słynny BBS Maloka, dzięki któremu wiele osób łączyło się z międzynarodową siecią, czyli po prostu z internetem. Po tych pionierskich czasach nieco oddaliłem się od branży komputerowej, moje zainteresowanie starymi i nowymi technologiami jednak pozostało.