Ta gra niczym nie zadziwia, a w dzisiejszych czasach początkujący programista zrobiłby ją w krótkim czasie. Fakt, gra Space Invaders nie jest czymś szczególnym. A jednak to właśnie ta prosta strzelanka zainspirowała wielu ludzi do stworzenia kolejnych produkcji wykorzystujących ten sam pomysł, lecz interpretując go na tysiące różnych sposobów.
Pamiętacie salony gier z czasów PRL-u? Ja tak, choć zwykle żał mi było pieniędzy, by rozerwać się tłukąc w strzelanki i bijatyki na automatach. Jeden z większych salonów w tamtych czasach był w przejściu podziemnym na dworcu Warszawa Centralna. Nie pamiętam już jednak czy było tam Space Invaders z charakterystycznym ekranem ułożonym niemal poziomo (jak stół). Później Space Invaders pokazało się w wersjach na niemal każdą konsolę i komputer przełomu lat 70. i 80. Zawsze robiło furorę, mimo swojej prostoty.
Zresztą, co tu mówić o prymitywnej grafice, skoro Space Invaders pokazało się w 1978 roku. Był to czas, kiedy wielu z nas (w Polsce w sumie niewielu) mogło najwyżej pomarzyć, by pograć w Ponga, czyli w dwie kreski odbijające kwadracik (kolejne zadanie do zrealizowania w kilka minut dla początkującego programisty). W porównaniu z Pongiem, Space Invaders było tytułem, bez przesady, rewolucyjnym – i pod względem grafiki, i pomysłu. Można więc powiedzieć wprost: Space Invaders stworzyło nowy gatunek gier, który, choć w zmienionej formie, przeżył do dziś. Chyba się nie mylę: wydaje mi się, że Space Invaders w wersji na automaty do gier to pierwsza klasyczna strzelanka.
Powstała ona w czasach, gdy w modzie były też wszelkiej maści filmy o kosmitach, bitwach kosmicznych, inwacjach z kosmosu. Zwieńczeniem tej mody były oczywiście Gwiezdne Wojny Georga Lucasa, ale też – jak się okazuje – taka gra, jak Space Invaders. Jej autorem był Tomohiro Nishikado i o ile sama realizacja nie była szczególnie trudna, to pomysł i grywalność okazały się niesamowite. Na tyle, że przed salonami gier na przełomie lat 70. i 80. ustawiały się kolejki chętnych, by choć chwilę strzelać do kosmitów. Warto w tym miejscu wspomnieć, że sam Nishikado początkowo bynajmniej nie miał się zajmować grami, lecz mniej finezyjnymi maszynami do czegoś w rodzaju pinballa oraz zwykłymi automatami do sprzedaży m.in. napojów. Specjalizowała się w tym m.in. japońska firma Taito. Na szczęście jej szefowie przewidując boom na rynku gier elektronicznych, zainwestowali także i w automaty do elektronicznej rozrywki. Już w 1972 roku firma stworzyła coś na kształt Ponga, a w 1977 roku rozpoczęto prace nad Space Invaders. Dowodził nimi właśnie Nishikado. Co ciekawe, w pierwszych wersjach gracz zestrzeliwywać miał cegiełki, dokładnie tak, jak później w popularnym Arkanoidzie. W kolejnych wariantach proste cegiełki zastąpione zostały uproszczonymi wizerunkami kosmitów.
Pamiętajmy przy tym, że w tamtych czasach stworzenie gry to nie było tylko napisanie odpowiedniego programu. Potrzebny był też sprzęt, którego wówczas nie było (to dlatego wspomniany Pong nie był tylko prostym ćwieczeniem dla programistów). Zespół kierowany przez Nishikado musiał zatem stworzyć od zera także hardware. Później sprzęt ten wykorzystywano podczas pisania kodu. Jeśli chodzi o grafikę to dziś wiadomo, że oprócz wspomnianych cegiełek wprowadzano do gry także wizerunki ludzi, czołógów, samolotów. Tyle że szefowie japońskiej firmy nie byli zachwyceni perspektywą sprzedawania gry, która by aż tak nawiązywała do zabiajania i wojny. Japończycy pamiętali jeszcze traumatyczne przeżycia z lat 40. Stanęło więc na inwazji z kosmosu, a swój wygląd kosmici zawdzięczają morskim stworzeniom: ośmiornicom, kalmarom i krabom.
W Japonii gra Space Invaders zrobiła furorę. Nigdy nie było i pewnie już nie będzie gry o tak wielkim potencjale i tak dużym wpływie na społeczeństwo. W tym przypadku – japońskie. Później jednak Space Invaders trafiło i do innych krajów na całym świecie. Popularność tej gry sprawiła, że rozwinął się handel związany z przedmiotami nawiącującymi do inwazji z kosmosu. Swoje produkty z odpowiednim logo miał nawet Heinz! Był to m.in. ketchup, choć oczywiście pojawiły się też kubki, plakaty, książki, t-shirty… Powiedzmy sobie szczerze, akurat pod tym względem tamte czasy niczym się nie różniły od naszych.
Space Invaders miały też ogromny wpływ na świat gier. Choć pewnie nie każdy się z tym zgodzi, to gra ta jest prekursrowem strzelanek. Po pierwsze pojawiły się inne tytuły oparte na identycznym pomyśle, jak np. Galaxians lub Galaga, ale później na rynek trafiły też bardziej zaawansowane kosmiczne strzelanki, w tym choćby znakomity R-Type. Być może ktoś by je wymyślił również gdyby Space Invaders nie istniała, ale dziś tego już nie rozstrzygniemy. Dodajmy, że do pozostawania pod wpływem Space Invaders przyznawali się nawet twórcy takich hitów jak Doom, czy Wolfenstein.
Oczywiście nawet w samych latach 80. pojawiało się jeszcze mnóstwo wariantów i konwersji, zarówno dla automatów z grami, jak i dla konsol i komputerów. Niektóre dodawały nowe stwory i rodzaje broni, inne nieco zmieniały rozgrywkę, jeszcze inne pozostawały wierne pierwotnej idei z końca lat 70. W latach 90. pojawiały się nawet warianty z pięknymi tłami i „nowoczesnymi”, kolorowymi wybuchami. Ogólne zasady pozostawaly jednak bez zmian.
Na koniec dodam jeszcze tak od siebie, że właśnie przeglądam dziesiątki kaset z grami na ZX Spectrum i odkryłem dwa tytuły z tamtych lat, które w oczywisty sposób kopiują pomysł Space Invaders. Po pierwsze, to Space Riders z Psiona z przeciętną grafiką oraz Space Intruders od niezawodnej Quicksilvy, która w tamtych czasach słynęła z dbałości o wysoką jakość grafiki. I przyznaję, nawet w klonie Space Invaders Quicksilva nie zawodzi. Obok tych dwóch tytułów dołożyłem też zdjęcie gry Planetoids – w sumie, to nic innego tylko mocno zmodyfikowana idea Space Invaders, choć być może to kontrowersyjna opinia.
A oto garść informacji o pierwszych wersjach słynnej, kosmicznej strzelanki:
1978 – Space Ivaders (automaty do gier)
Wersji Space Invadersów dostępnych na automatach do gier było bez liku i trudno powiedzieć, którą najlepiej znaliśmy w Polsce. Ze względu na taką a nie inną sytuację w naszym kraju, pod koniec lat 70. automatów u nas nie było zbyt wiele. A warianty były różne: w postaci stołu albo bardziej tradycyjnej, z monitorem przed oczami gracza i sterownikami na małym blacie. Jeśli chodzi o domowe komputery, to z czasem Space Invaders pojawiło się w wersjach dla konsol i komputerów Atari. Warianty dla innych domowych komputerów, jak Commodore 64, ZX Spectrum lub Apple II, pojawiły się zdecydowanie później.
1978 – Space Invaders (konsole Atari)
Wydanie Space Invaders dla Atari 2600 (czyli VCS-a), było znakomitym posunięciem marketingowym, bo dzięki grze udało się zwiększyć sprzedaż aż czterokrotnie. I to mimo, że wersja dla Atari nie było idealna, np. ze względu na to, że kosmicznych najeźdźców było mniej, podobnie jak zabezpieczających gracza bunkrów. Grafika była niestety kiepska, nawet jak na tamte czasy. Ale magia tytułu robiła swoje, a Atari sprzedało miliony kartridży.
1979 – Space Invaders Part II (automaty do gier)
Wersja lekko udoskonalona w porównaniu z pierwowzorem. Z wieloma elementami z pierwszego modelu, przykładowo z animacją strzałów, które zmieniały kolory (w pierwszej wersji było to zrealizowane za pomocą kolorowego celofanu). Dodano jednak animacje między poziomami oraz nowe stwory z kosmosu, oczywiście trudniejsze do zwalczenia. Zwiększono też liczbę rejestrowanych punktów: z 9990 do 99 990. W 1980 roku stworzono też przeznaczoną na Zachód wersję Deluxe Space Invaders, która w niewielkim stopniu różniła się od „dwójki”.
1980 – Space Invaders (Atari 400 i 800)
Ważne: chodzi tu o te pierwsze komputery Atari, jeszcze nie o te z oznaczeniem XL. Wersja nie powstała bynajmniej na bazie tej przygotowanej dla konsoli Atari 2600. Pojawił się np. statek kosmiczny, z którego wychodzą najeźdźcy. Nie ma niestety bunkrów, jest za to super-laser, który rozwala cały rząd kosmitów za jednym zamachem. Kosmici mają za to do dyspozycji bombę. W 1982 roku powstał wariant tej gry przeznaczony dla konsoli Atari 5200. Zabrakło jednak statku kosmitów, pojawiły się za to bunkry.
0 komentarzy