Nie był ani szczególnie zaawansowany technicznie, ani dobrze pomyślany w każdym szczególe. A jednak to właśnie Sinclair ZX Spectrum podbił Europę, a nawet na krótko wzbudził zainteresowanie Amerykanów. To ten komputer sprawił, że powstało wiele firm software’owych, z których niektóre działają do dziś. To dzięki niemu miliony ludzi zasmakowało programowania. Oto historia tego modelu oraz jego twórcy i producenta.
Nie można od razu wziąć się za największy sukces Sinclaira, czyli model ZX Spectrum. Przecież ta maszyna nie powstała z niczego. Nie była pierwszym produktem brytyjskiej firmy Sinclair Research, która wzięła swoją nazwę od nazwiska niejakiego Clive’a Sinclaira, jej założyciela i właściciela. Ten biznesmen i wizjoner postanowił zbudować maszynę w przystępnej cenie, którą mogłoby kupić mnóstwo ludzi chcących uczyć się programowania lub po prostu zainteresowanych komputerami. Inne komputery w tamtych czasach, czyli na początku lat 80., były niestety bardzo drogie. Nawet jak na zachodnie standardy.
Pierwsze dziecko Sinclaira
Rynkowa historia Sinclair Research zaczyna się na początku 1980, gdy Sinclair ogłosił, że już od ponad pół roku jego inżynierowie pracują nad komputerem o nazwie ZX80. Owszem, wcześniej sprzedawał też prosty komputerek dla hobbystów, ale miał on możliwości nie większe niż przeciętny kalkulator. Natomiast w styczniu 1980 roku zakończyły się prace nad ZX80, a maszyna zamknięta w niewielkiej, plastikowej, białej obudowie trafiła na rynek. Może niekoniecznie zamknięta, bo ZX80 było sprzedawane jako zestaw do samodzielnego montażu. W sumie klienci kupili około 50 tys. tych prostych komputerków, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii. Atutem ZX80 była oczywiście cena, która w 1980 roku wynosiła 79,95 funta za wersję do samodzielnego montażu. Wielu Polaków jest teraz na Wyspach, dodam więc, że to suma, której dziś odpowiada około 240 funtów. Na aukcjach da się teraz kupić ZX80 za zbliżone pieniądze, może nieco większe. To dużo? Cóż, i tak mniej niż kosztuje najtańszy, nowy iPhone 7. Aha, alternatywą był zakup złożonego ZX80 – za niemal 100 funtów (w przeliczeniu dzisiejszą wartość brytyjskiej waluty – około 300 funtów). Warto dodać, że komputer ten kupowany był nie tylko przez pasjonatów, ale też jako zabawka dla dzieci – wielu dzisiejszych programistów to właśnie przed klawiaturą ZX80 stawiało swoje pierwsze kroki w BASIC-u. Ciekawostka: ZX80 nie potrafiło w ogóle prowadzić obliczeń zmiennoprzecinkowych! Do dyspozycji były tylko liczby całkowite. Cóż, BASIC musiał się zmieścić w 4 KB pamięci stałej, z kolei do dyspozycji użytkownika pozostawało… 901 bajtów! Trochę się zmieniło od tamtych czasów, prawda?
Wersja druga, poprawiona
ZX80 pozostawał jednak sprzętem niszowym, bo w końcu ponad 50 tys. egzemplarzy nawet w skali samej Wielkiej Brytanii, to nie jest wielka liczba. Poza tym ZX80 miał swoje ograniczenia – zbyt prosty BASIC, za mało RAM-u. Oczywiście Clive Sinclair zdawał sobie z tego sprawę. Powstało zatem ZX81 – w charakterystycznej, czarnej obudowie. Na rynek trafiło przeszło rok po ZX80, dokładnie w marcu 1981 roku, z towarzyszeniem medialnego zamieszania niemal na miarę dzisiejszych kampanii prowadzonych w mediach społecznościowych.
Co się zmieniło? Niewiele, ale jednocześnie bardzo dużo. Po pierwsze mieliśmy 8-kilobajtowy ROM, w którym udało się zmieścić kod do obliczeń zmiennoprzecinkowych. Co ciekawe, nowy ROM udostępniono też właścicielom przestarzałego w tym momencie ZX80. Na pokładzie był też 1 KB RAM, który jednak można było poszerzyć do 16 KB, dokupując pakiet z RAM-em (za 30 funtów). W praktyce rozszerzenie to było jednak zawodne – podłączane bezpośrednio do płytki z tylu ZX81, lubiło tracić kontakt z wyprowadzonymi tam ścieżkami. Nietrudno było zatem stracić to, co pozostawało w danym momencie w pamięci.
Mistrzowskim posunięciem Sinclaira było za to… obniżenie ceny. Mimo większych od ZX80 możliwości ZX81 kosztował niespełna 70 funtów (czyli nieco ponad 200 funtów wg dzisiejszej siły funta). Co pozwoliło zmniejszyć koszty produkcji? Przede wszystkim układ ULA, który zintegrował w jednej kości wiele funkcji realizowanych w ZX80 przez pojedyncze części. Nie jestem pewien tej informacji, ale wg internetowych źródeł ZX80 miało na płytce aż 21 kości, podczas gdy ZX81 – tylko cztery, w tym RAM i procesor.
Mimo swoich wad ZX81 było gigantycznym sukcesem komercyjnym. Powstało mnóstwo urządzeń peryferyjnych, w tym dodatkowych rozszerzeń pamięci, lepszych klawiatur, a nawet interfejsów dla joysticka. Duża liczba sprzedanych ZX81 oznaczała też, że coraz więcej programistów liczyło na sukces, wprowadzając do sprzedaży nowe gry i aplikacje. Widzicie podobieństwa do dzisiejszych czasów? Łatwość tworzenia aplikacji na smartfony sprawiała, że jak grzyby po deszczu rosną nam startupy proponujące aplikacje do niemal wszystkiego. I każdy liczy na sukces.
W przypadku ZX81 duża ilość oprogramowania oznaczała zaś, że więcej ludzi decydowało się na zakup tego komputera. Ostatecznie w zaledwie dwa lata Sinclair sprzedał około miliona ZX81! Dzięki tej maszynie sporo zarobiły też wydawnictwa – jak grzyby po deszczu powstawały magazyny poświęcone komputerom, w których można było znaleźć programy do wklepywania. Mało tego! Nie wklepywano tylko programów w BASIC-u, lecz również kod maszynowy – po prostu wpisując tysiące liczb, nierzadko w systemie szesnastkowym. U nas podobnie się działo dopiero kilka lat później, gdy na rynek trafił Bajtek i kolejne czasopisma komputerowe. Poza tym my przeskoczyliśmy erę ZX80 i ZX81, bo u nas od razu kupowano nowocześniejsze maszyny.
Pan Sinclair się wkurzył
Dzięki ZX81 Sinclair opływał w gotówkę i miał sporo pomysłów, co robić dalej. Najpierw jednak się zirytował tym, że BBC wybrał do promowania nie jego maszynę, lecz nową konstrukcję jednego z jego inżynierów – czyli Acorna. Kłopot w tym, że Acorny było bardzo drogie (około 400 funtów, czyli przeliczając na dzisiejsze funty – niemal 1000). Zemsta nie była więc dla Sinclaira specjalnie trudna. Za zaledwie 125 funtów zaoferował on ZX Spectrum, czyli jego największy przebój. Na pokładzie podstawowej wersji było 16 KB RAM-u, model wyceniony na 175 funtów miał już 48 KB. Sinclair wyciągnął też wnioski z kłopotów, jakie sprawiała supertania, membranowa klawiatura z ZX80 i ZX81. ZX Spectrum miał zatem… membranową klawiaturę, ale z gumową nakładką, która pozwalał pisać łatwiej i dawała lepsze wyczucie wciskania klawiszy. Poza tym, jak i do ZX81, powstało mnóstwo dodatkowych klawiatur. Jeszcze ciekawostka: niedługo po premierze 16-kilobajtowy ZX Spectrum kosztował już mniej niż 100 funtów i był najtańszym na świecie komputerem z kolorową grafiką.
Właśnie ta kolorowa grafika była największym atutem ZX Spectrum – stąd zresztą jego nazwa i charakterystyczna tęcza na klawiaturze. Kolejnym, obok niskiej ceny, posunięciem Sinclaira było – na przekór BBC – promowanie ZX Spectrum jako komputera idealnego do nauki. Od razu wprowadzono na rynek kasety z programami edukacyjnymi. Co z tego, że w praktyce mało kto się nimi interesował (nie były zresztą za dobre), skoro rodzice mieli poczucie, że kupując ZX-a, wspierają swoje dzieci. Znamy to z dzisiejszych czasów? Owszem. Przecież wielu rodziców kupuje swoim pociechom najnowsze komputery, smartfony i tablety. Oczywiście po to, żeby się lepiej uczyły…
ZX Spectrum odniosło ogromny sukces komercyjny i ponownie Clive Sinclair spowodował efekt kuli śniegowej, a dzięki niemu powstały i zarobiły duże pieniądze setki firm. Praktycznie z dnia na dzień powołano do życia nowych producentów oprogramowania i sprzętu. Popyt na wszelkiej maści interfejsy był ogromny, bo przecież ZX Spectrum na pokładzie miało tylko wejście dla zasilacza, wyjście antenowe, złącza dla magnetofonu i szynę systemową. To do tej ostatnie podłączano wszystkie urządzenia: joysticki, drukarki, a dużo później i inne, bardziej zaawansowane (np. stację dysków czy słynnego muzycznego „AY-a”. Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii najczęściej kupowana była tańsza wersja 16 KB, do której później można było po prostu dokupić dodatkowe kości pamięci. W Polsce, gdy już do nas dotarło ZX Spectrum, standardem były warianty 48 KB. Tylko że u nas ten komputer przeżywał szczyt popularności dopiero w drugiej połowie lat 80. Cóż, za żelazną kurtyną nie było łatwo.
Zwiększamy możliwości „gumiaka”
Zresztą nawet Sinclair postanowił wypuścić na rynek mnóstwo różnych urządzeń peryferyjnych zwiększających możliwości ZX Spectrum. Już w 1981 roku, na sam koniec roku, do sklepów trafił ZX Printer, czyli malutka drukareczka podłączana do portu rozszerzeń ZX Spectrum. Kosztowała niespełna 50 funtów, a wykorzystywała wąską rolkę papieru termosublimacyjnego. Papier ten był drogi (12 funtów za pięć rolek), ale za to sama drukarka kosztowała grosze, bo inne urządzenia drukujące sprzedawano przynajmniej pięć razy drożej. Oczywiście inni producenci produkowali interfejsy pozwalające podłączać zwykłe drukarki ze złączem Centronics.
W 1983 roku Sinclair rozpoczął sprzedaż modułu Interface 1, który był też wygodną podstawką pod cały komputer, podłączaną oczywiście do portu rozszerzeń. Interface 1 miał port sieci lokalnej, port RS-232C oraz złącze dla Microdrive’ów, czyli taniej pamięci masowej wykorzystującej magnetowidową taśmę przyciętą do 1,9 mm i zwiniętą we wstęgę Mobiusa. Taka taśma mieściła od 85 do 100 KB danych. Za Interface 1 z Microdrivem trzeba było zapłacić 80 funtów, a za sam Microdrive – 50 funtów.
Kolejne autorskie rozszerzenie Sinclaira to Interface 2 z 1983 roku. Kosztował tylko 20 funtów, a oferował dwa porty joysticków oraz slot na kartridż. Był porażką, bo joysticki były mocno niestandardowe (już wtedy dominował standard Kempston), a kartridżów nikt nie chciał produkować, także względu na cenę wynoszącą około 15 funtów, czyli bardzo wysoką. Powstało zaledwie kilkanaście tytułów, przez co dziś kartridże są rozchwytywane przez kolekcjonerów.
Grzybowska na Zachodzie
Pewnie niewiele osób wie, co to była ulica Grzybowska. Nie dość, że to Warszawa, to jeszcze zamierzchła historia. Otóż przed wprowadzeniem u nas ustawy o prawie autorskim, istniała słynna giełda na Grzybowskiej, organizowana w szkole. Można tam było kupić wszystko: sprzęt i programy. Te ostatnie oczywiście pirackie, sprowadzone z zachodu. Okazuje się jednak, że wielki problem z piractwem mieli też mieszkańcy takich krajów jak Wielka Brytania, Niemcy, Francja. Cóż, w tamtym czasie programy rozprowadzano na kasetach. Każdy mógł zatem z łatwością połączyć ze sobą dwa magnetofony albo wręcz skorzystać z magnetofonu z dwoma deckami. Wymiana w szkołach kwitła na niespotykaną skalę, a sprzedawcy tracili miliony. Wystarczy pójść do sklepu i oprócz „spectruma” kupić kilka dobrej jakości kaset magnetofonowych.
W przypadku ZX Spectrum było jeszcze o tyle dobrze, że procedury odpowiedzialne za komunikację z magnetofonem były znakomite. Po pierwsze, gwarantowały bardzo szybki transfer (raczej nie było programów wczytujących się dłużej niż 5 minut), po drugie zaś były bardzo odporne na zakłócenia. Kopiowanie nie stanowiło więc problemu. Użytkownicy Atari i Commodore mieli ewidentnie gorzej. A pamiętacie, że w Polsce w audycji „Radiokomputer nocą” redaktorzy Jerzy Klawiński i Tomasz Jordan wielokrotnie puszczali programy przez fale radiowe. I wszystko wczytywało się bez kłopotów! Niesamowite. ZX Spectrum miał na tyle dopracowane procedury współpracy z magnetofonem, że w zasadzie mało który posiadacz tej maszyny myślał o zakupie stacji dysków.
Piractwo miało jednak i swoje plusy. Mentalność ludzi na zachodzie była bowiem taka, że choć kopiowali na potęgę, to jednak doceniali prawdziwe perełki. Najlepsze tytuły szczyciły się więc znakomitą sprzedażą, a ich wydawcy liczyli kolejne miliony funtów. Z nich zrodziły się późniejsze software’owe potęgi. Tyle że wówczas nie wystarczyło wprowadzić na rynek czegokolwiek. Marna grafika i kiepski dźwięk (choć dziś postrzegamy to nieco inaczej) sprawiały, że sukces gry zależał od pomysłu. Duże pieniądze zarobiła np. firma Ashby Computer Graphics, której nikt nie zna, bo posługiwała się marką Ultimate Play The Game. Przypomnijmy o ich legendarnych produkcjach dla 16-kilobajtowego ZX Spectrum. To Jetpac, Pssst, Cookie oraz mniej znany Tranz Am. Kolejne znakomitego gry, tym razem dla 48-bilobajtowego „gumiaka”, to Atic Atac, Sabre Wulf, czy Knight Lore. Trzeba też wspomnieć o Manic Minerze, Ant Attacku, czy Head over Hills. Warto w tym miejscu dodać, że wszystkie bardziej rozbudowane gry przeznaczone były już tylko dla 48-kilobajtowego wariantu ZX Spectrum, i siłą rzeczy wczytywały się z kasety dobre kilka minut. Takie tytuły sprawiły, że wprowadzono tzw. „loading screen”, czyli obrazek umilający proces wczytywania głównego programu. Oczywiście realnie wydłużał on czas wgrywania o kilkanaście sekund, ale niektóre z tych obrazów faktycznie wyglądały znakomicie.
Nawet królowa docenia
Dzięki ZX Spectrum dziś Clive Sinclair to „sir”. Brytyjski produkt był tak słynny, że nawet „żelazna dama”, czyli premier Margaret Thatcher chwaliła się tym komputerem podczas swoje spotkania z przedstawicielami Japonii. Brytyjska królowa z kolei postanowiła uhonorować pana Sinclaira szlacheckim tytułem. To był najlepszy moment w historii firmy Sinclair Research. Równie dobre lata już nigdy się nie powtórzyły i to mimo usilnych prób sir Clive’a, by powtórzyć wielki sukces jego „gumiaka”. Technologia nieubłaganie parła do przodu i trudno było po wsze czasy triumfować, sprzedając produkt równie prosty jak ZX Spectrum. Jakie więc były kolejne kroki Sinclaira? Po pierwsze – ZX Spectrum +, które przedstawiono w październiku 1984 roku. Był to jednak tylko niewielki kroczek, niewystarczający, by utrzymać szybko spadającą sprzedaż. Co nowego wnosił „plus”? Dwie rzeczy. Pierwsza to bezcenny przycisk reset, dzięki któremu wreszcie nie trzeba było wyciągać wtyczki zasilania, by zrobić twardy restart systemu. Druga to plastikowa klawiatura. Nadal pod ruchomymi klawiszami była membrana, ale i tak rozwiązanie to budziło większa zaufanie niż gumowa płachta z pierwszego ZX Spectrum. Możliwości sprzętu jednak się nie zmieniły. Nadal brakowało też choćby podstawowych interfejsów, np. dla joysticka bądź monitora (zespolony sygnał wizyjny).
Słynny „AY” w akcji, i nie tylko
Niestety ZX Spectrum + nie zmienił coraz gorszej sytuacji Sinclaira. Był więc czas na kolejne odświeżenie maszyny, tym razem zdecydowanie dalej posunięte. Powstał ZX Spectrum 128, czyli w praktyce całkiem nowy komputer. Obudowę przejęto z ZX Spectrum +, choć z pewnymi modyfikacjami. Jedną z nich był imponujący radiator po lewej stronie, o który w sprzyjających warunkach można było się nawet sparzyć. Zrobiono też miejsce dla nowych gniazd, w tym np. sygnału RGB.
Jak sama nazwa wskazuje, nowością w ZX Spectrum 128 było 128 KB RAM-u zainstalowanego na płycie komputera. Oczywiście procesor Z80 pozostawał 8-bitowy, więc jednocześnie dało się adresować tylko 64 KB. Przełączanie banków było jedno wszczepione w nowy 128 BASIC. Ta wersja BASIC-a to kolejna nowość. Dawała do dyspozycji pełnoekranowy edytor, a poszczególne polecenia wpisywało się po literce, jak w ogromnej większości innych komputerów, nie zaś przez wciskanie klawiszy z poszczególnymi komendami – jak w zaawansowanych kalkulatorach i jak w pierwszym ZX Spectrum. Ostatnia ważna zmiana to dorzucenie chipu muzycznego AY-3-8912, o możliwościach identycznych, jak kości stosowane w Amstradach czy nawet w Atari ST. Kłopot w tym, że na poprawianie ZX Spectrum było już za późno, bo 8-bitowce na zachodzie powoli odchodziły. Przekonali się o tym zresztą również Commodore ze swoim C128, jak i Atari ze swoim 130 XE, a także Amstrad z modelami 464 Plus i 6128 Plus. Te maszyny nie miały już przed sobą świetlanej przyszłości.
Ponadto, Sinclair postanowił popełnić błąd, jaki zgubił już wiele firm. Chciał być sprytniejszy niż klienci. Dlaczego? Bo ZX Spectrum 128 początkowo trafił tylko na hiszpański rynek – było to we wrześniu 1985 roku. Na najważniejszy rynek model ten wprowadzono dopiero pół roku później. Dlaczego? Bo Sinclairowi zostały zapasy ZX Spectrum +. To błąd, bo przecież firma mogła sprzedać zmagazynowane zapasy do tzw. KDL-i, czyli Krajów Demokracji Ludowej, w tym i Polski, gdzie dopiero w połowie lat 80. zaczynała się rewolucja informatyczna, a wiele firm interesowało się importem najtańszych maszyn, na które stać było Polaków. Zresztą ZX Spectrum nie było obłożone embargiem COCOM-u, któremu z początku podlegały produkty Atari i Commodore. Łatwiej było więc ściągnąć do Polski ZX-a, niż C64.
Powodem porażki był… samochód
Przez zbytnie przywiązanie do jednego produktu i przez nieprzemyślane decyzje biznesowe Sinclair ostatecznie został przejęty przez Amstrada. Warto dodać, że powodem bankructwa bynajmniej nie był tylko nietrafiony eksperyment w postaci Sinclaira QL (o czym za chwilę), ale także inny, mniej znany produkt, czyli Sinclair C5. Co to było? Otóż chodzi o specyficzny pojazd, czyli jednoosobowy środek transportu z elektrycznymi silnik i pedałami. Dostępny za grosze. Cóż, sir Clive Sinclair chyba wyprzedził swoje czasy, bo w latach 80. jeszcze prawie nikt nie było „eko”. Może dziś warto wrócić do jego projektu, tylko w udoskonalonej wersji? Milion takich pojazdów na pewno zelektryfikuje motoryzację w naszym kraju. No dobrze, to żart. Ale C5 nadal można kupić na brytyjskim Ebay-u za kilkaset funtów.
O dziwo w podobnej cenie jest dostępny Sinclair QL, czyli drugie cudeńko, który dobiło Sinclaira. QL to Quantum Leap, czyli skok kwantowy. Jak się okazało, raczej skok w przepaść. W 1984 roku była to jednak całkiem poważna próba wejścia Sinclaira na rynek maszyn biznesowych. Sinclaira QL reklamowano jako pierwszą w historii 32-bitową maszynę biznesową za mniej niż 400 funtów. Na pokładzie były 128 KB RAM i procesor Motorola 68008, ale z 8-bitową zewnętrzną szyną danych i 16-bitową wewnętrzną. Do QL-a można było podłączyć i monitor, i telewizor, a jako pamięć masowa służył podwójny napęd niesławnych Microdrive’ów, czyli taśmy zwiniętej we wstęgę Mobiusa, mogącej zmieścić około 100 KB danych. Kłopot w tym, że właśnie w tym czasie pojawiły się 3,5-calowe stacje dysków. Po co więc komu zawodne i wolne Microdrive’u? Rynek podbijał też duet Intel/IBM. Kto więc miał kupować biznesowy komputer z procesorem Motoroli? Ostatecznie jednak i tak sprzedano około 100 tys. egzemplarzy QL-a, a jego elektronikę zastosowano m.in. w biurowym ICL One-Per-Desk – z modemem i telefonem.
Amstrad bierze wszystko i traci
Nowatorskie, acz nietrafiony pomysły sprawiły, że Sinclaira przejął Amstrad, który wycisnął z tej marki wszystko, co tylko możliwe. Już w 1987 roku firma ta wypuściła na rynek ZX Spectrum +2, czyli połączenie ZX Spectrum 128 z Amstradem CPC 464. Był to więc pierwszy w historii Sinclair z wbudowanym magnetofonem. Sprzedawano go jako konsolę do gier. Bardzo tanią rzecz jasna. W 1988 roku Amstrad postanowił zagrać Sinclairem raz jeszcze. Na rynek wszedł więc ZX Spectrum +3, z wbudowaną – na wzór Amstrada CPC 6128 – stacją dysków o nietypowej wielkości, czyli 3-calowych. Nie trzeba chyba dodawać, że była to rynkowa porażka, choćby ze względu na wysoką cenę nietypowych dyskietek. Już lepiej sprzedawał się ZX Spectrum +2A, w nowej obudowie i z nowym BASIC-iem w ROM-ie. A także z interfejsem do zewnętrznej stacji dysków. Ta ostatnia nigdy nie trafiła do sprzedaży.
Po ZX Spectrum +3 nigdy nie trafił też do sprzedaży żaden inny Sinclair. Nie zmienia to faktu, że wiele maszyn, który początku sięgają wczesnych lat 80., świetnie działa do dziś i bez żadnych napraw dostarcza rozrywki fanom starych komputerów. Zresztą, pomysłowe, dopracowane gry do dziś się bronią, nawet w starciu z niesamowitymi mega-produkcjami dzisiejszych czasów. To dlatego, że gdy grafika i dźwięk nie mogły stanowić zachęty, skupiano się na pomysłach. Szkoda, że te czasy już minęły. I dobrze, że są jednak nieliczne wyjątki w świecie gier.
Sir Sinclair i jego wspaniałe maszyny:
ZX80
Procesor: NEC 780C-1 (zgodny z Z80A), 3.25MHz
RAM: 1 KB
ROM: 4 KB
Obraz: 32 x 24 znaki lub 64 x 48 ćwiartki znaków, czarno-biały, wyjście antenowe
Dźwięk: brak
Złącza: wejście/wyjście dla magnetofonu (250 bodów, czyli bitów na sekundę), szyna rozszerzenia
Klawiatura: dotykowa z membraną
ZX81
Procesor: NEC 780C-1 (zogdny z Z80A), 3.25MHz
RAM: 1 KB (rozszerzalny do 64 KB)
ROM: 8 KB
Obraz: 32 x 24 znaki lub 64 x 48 ćwiartki znaków, czarno-biały, wyjście antenowe
Dźwięk: brak
Złącza: wejście/wyjście dla magnetofonu (250 bodów, czyli bitów na sekundę), szyna rozszerzenia
Klawiatura: dotykowa z membraną
ZX Spectrum
Procesor: Z80A, 3,54 MHz
RAM: 16 lub 48 KB
ROM: 16 KB
Obraz: 32 x 22 znaki, 256 x 192 pikseli, 8 kolorów (15 uwzględniając jasność), wyjście antenowe
Dźwięk: jeden kanał, pięć oktaw
Złącza: wejście/wyjście dla magnetofonu (1535 bodów, czyli bitów na sekundę), szyna rozszerzenia
Klawiatura: membranowa, z gumową nakładką
ZX Spectrum +
Procesor: Z80A, 3,54 MHz
RAM: 48 KB
ROM: 16 KB
Obraz: 32 x 22 znaki, 256 x 192 pikseli, 8 kolorów (15 uwzględniając jasność), wyjście antenowe
Dźwięk: jeden kanał, pięć oktaw
Złącza: wejście/wyjście dla magnetofonu (1535 bodów, czyli bitów na sekundę), szyna rozszerzenia
Klawiatura: membranowa, z plastikowymi klawiszami
ZX Spectrum 128
Procesor: Z80A, 3,54 MHz
RAM: 128 KB
ROM: 32 KB
Obraz: 32 x 22 znaki, 256 x 192 pikseli, 8 kolorów (15 uwzględniając jasność), wyjście antenowe i RGB
Dźwięk: trzy kanały, siedem oktaw
Złącza: wejście/wyjście dla magnetofonu (1535 bodów, czyli bitów na sekundę), szyna rozszerzenia, porty joysticków, RS-232C, wyjście MIDI
Klawiatura: membranowa, z plastikowymi klawiszami
ZX Spectrum +2/+2A
Procesor: Z80A, 3,54 MHz
RAM: 128 KB
ROM: 32 KB (64 KB w +2A)
Obraz: 32 x 22 znaki, 256 x 192 pikseli, 8 kolorów (15 uwzględniając jasność), wyjście antenowe i RGB
Dźwięk: trzy kanały, siedem oktaw
Złącza: wbudowany magnetofon (1535 bodów, czyli bitów na sekundę), szyna rozszerzenia, porty joysticków, RS-232C, wyjście MIDI
Klawiatura: pełna, z plastikowymi klawiszami
ZX Spectrum +3
Procesor: Z80A, 3,54 MHz
RAM: 128 KB
ROM: 64 KB
Obraz: 32 x 22 znaki, 256 x 192 pikseli, 8 kolorów (15 uwzględniając jasność), wyjście antenowe o RGB
Dźwięk: trzy kanały, siedem oktaw
Złącza: wbudowana stacja dysków, szyna rozszerzenia, porty joysticków, RS-232C, wyjście MIDI, wejście/wyjście dla magnetofonu
Klawiatura: pełna, z plastikowymi klawiszami
Sinclair QL
Procesor: Motorola MC68008P, 7.5 MHz
RAM: 128K RAM
ROM: 48K
Obraz: 42 x 25 znaków, 256 x 256 pikseli w 8 kolorach lub 512 x 256 pikseli w 4 kolorach
Złącza: porty joysticków, RS-232C, 2 x wbudowany Microdrive, złącza sieciowe
1 komentarz
Radek · 21 maja, 2018 o 12:41 pm
Fajny art, dobrze sie czytalo, mnostwo ciekawostek. Dzieki za czas i zebranie tego wszystkiego