Choć Atari ma na koncie mnóstwo rewolucyjnych konstrukcji, to jednak firma ta wiele razy miała niebywałego pecha. W zasadzie, wyjąwszy czas pierwszych sukcesów, zawsze na rynku był ktoś, kto radził sobie lepiej, a w wielu miejscach na świecie produkty Atari pozostawały troszkę z tyłu, choćby za komputerami Commodore, co zresztą widać w statystykach sprzedaży.

Jeśli dziś ktoś ma około czterdziestki, to na pewno pamięta wojny i wojenki między użytkownikami Atari oraz Commodore, zarówno tych 8-bitowych, jak i nowszych, 16-bitowych, czyli ST i Amigi. W Polsce były one wyjątkowo dobrze widoczne, a co ciekawe po stronie „komodorowców” stawali zwykle posiadacze ZX Spectrum – widać to w tekstach pokazywanych w demach oraz w magazynach dyskowych.

Tyle że dla mnie dyskusje o wyższości Atari na Commodore lub na odwrót to trochę jak rozmowa o tym, czy ważniejsze są święta Wielkiejnocy, czy też Bożego Narodzenia. Krótko mówiąc, to spór, który nic nie wnosi, bo przecież każdy z tych sprzętów ma swoje wady i zalety. A że produkty Commodore lepiej się sprzedawały? Cóż, często w biznesie jest tak, że liczy się nie tylko produkt, lecz również szczęście, a tego – mimo też niełatwej historii – więcej miała firma Commodore, początkowo kierowana zresztą przez Jacka Tramiela, który później – w czasach XE i ST – dzierżył stery Atari. Zacznijmy jednak od końcówki lat 70., bo wtedy Atari realnie zaistniało na rynku domowych komputerów.

Atari 400 i 800 – maszyny, które zmieniły historię

W 1979 roku Atari wprowadziło do sprzedaży dwa komputery: modele 400 i większe 800. Były to maszyny, które w Polsce praktycznie nie zaistniały, bo żelazna kurtyna skutecznie oddzielała nas od najnowszych technologii, które nawet na zachodzie były rewolucyjne. Poza tym, USA bardziej strzegło swoich sekretów, niż Europa, która dała nam ZX 81 i ZX Spectrum. Tymczasem Atari to firma amerykańska.

Zarówno trochę zabawkowe 400, jak i wyglądające poważniej 800 miały możliwości, o których inni producenci domowych komputerów mogli jedynie pomarzyć. Tym bardziej że, tak realnie, przed prezentacją 400 i 800, świat komputerów składał się głównie z dużych i napuszonych maszyn, którymi umieli się posługiwać tylko matematycy i programiści. Maszyny te nie były tanie. Owszem, na rynek trafiło kilka mikrokomputerów takich, jak TRS-80 w pierwszej i drugiej wersji, czy też Commodore PET, ale maszyny te albo miały małe możliwości albo kosztowały krocie (lub jedno i drugie naraz). Tymczasem Atari, mając już spore zyski ze sprzedaży gier wideo (jak Pong) oraz duże doświadczenie zyskane dzięki tym maszynom, zaproponowało coś całkiem nowego.

O istnieniu Atari 400 i 800 dowiedzieliśmy się w grudniu 1978, więc na gwiazdkę. Tyle że jeszcze wtedy były to jedynie ogólniki rzucone na zachętę oraz po to, by utrudnić życie konkurencji. Być może ktoś zrezygnował z zakupu innego urządzenia, czekając na Atari… Czas oczekiwania musiał być jednak dość długi, bo komputery te trafiły do sklepów dopiero 10 miesięcy później. Już pierwszego dnia sprzedaży widać było, że to spektakularny sukces.

I tak, dziś te pierwsze 8-bitowe maszyny Atari mogą się wydać cokolwiek prymitywne, lecz trzeba pamiętać, że wtedy rynek domowych komputerów praktycznie nie istniał. Co było alternatywą? W zasadzie jedynie VIC-20. Tymczasem Atari miało ogromne możliwości. Po pierwsze, potrafiło wyświetlać grafikę w rozdzielczości 320 na 192 piksele. Do tego, mieliśmy do dyspozycji 16 kolorów, z których każdy miał osiem poziomów jasności. Łącznie było więc do dyspozycji 128 kolorów.

Dla porównania: brytyjskie ZX81 wypuszczone na rynek dwa lata później nie miało grafiki wysokiej rozdzielczości, a o istnieniu kolorów nikt nawet nie marzył. A na tym przecież nie koniec. Atari miało dźwięk i to nie byle jaki! Grały cztery kanały, w każdym 3,5 oktawy. Co więcej, w obu komputerach zastosowano specjalizowane chipy odciążające procesor. To pomysł, bez którego pewnie nigdy nie powstałaby Amiga.

Atari 400 – wersja budżetowa

Choć możliwości w obu nowych modelach Atari były zbliżone, to jednak widać było, że prostsza wersja oferowana za około 550 dol. była jednak produkowana możliwie jak najtaniej. Obudowa Atari 400 była mniejsza niż ta z 800-tki, do dyspozycji był tylko jeden port dla kartridża, a ponadto do dyspozycji była strasznie kiepska klawiatura membranowa. Inna sprawa, że nie tak marna jak w ZX81, bo o ile inni producenci używali gumowych lub foliowych, płaskich nakładek, to Atari jednak się postarało: wokół klawiszy zrobiono lekko uniesione krawędzie, dzięki którym – przy odrobinie uporu – dało się nawet pisać bez patrzenia na klawiaturę. Brakowało jedynie wyczuwalnego ruchu poszczególnych klawiszy. Oczywiście, podobnie jak w przypadku późniejszych ZX81 i ZX Spectrum, też kiepskimi klawiaturami, od razu powstały do Atari 400 alternatywne, porządne klawiatury.
Już w modelu 400 Atari wprowadziło klawisze funkcyjne: wówczas były cztery: Select, Option, Start i Reset. W nowszych modelach, tych, które znamy też z naszego Pewexu, dorzucono jeszcze jeden klawisz funkcyjny: Help. Co ciekawe, całą klawiaturę membranową można było łatwo wyczyścić: to była jej niewątpliwa zaleta, którą zresztą prezentowano wówczas w reklamach, wskazując, że to ważne, gdy Atari 400 będzie wykorzystywane przez dzieci.

Rewolucja technologiczna

Trochę spaliłem temat, bo już o nim wspomniałem kilka akapitów wcześniej, ale wracamy do niego, bo jest ważny. Największym technologicznym wydarzeniem były chipy specjalnie zbudowane pod kątem określonych funkcji. Już w Atari 400 pojawił się koprocesor Antic, czyli Alpha-Numeric Television Interface Circuit.

Wykorzystywano go generowania obrazu. Procesor ten miał własną listę rozkazów, mógł też wykorzystywać tzw. Display List, czyli dane, które wskazywały, jak ma być generowany obraz. To dlatego Atari z taką łatwością mogło pokazywać słynne też na C64 paski „rastra”. Poza tym Antic odciążał procesor 6502C z konieczności dokonywania operacji związanych z grafiką. Z kolei CTIA (czyli Color Television Interface Adapter) odpowiadał za grafikę, w tym np. kolory oraz detekcję kolizji między sprite’ami. A kto projektował CTIA? Ot, niespodzianka: Jay Miner. Kojarzycie, co potem robił? No właśnie. Amiga to przecież jego dzieło! Na koniec jeszcze jedna cecha nowych Atari. Chodzi o porty joysticków. Nie były to zwykłe, cyfrowe interfejsy, bo oprócz przyjmowania danych, mogły też je wysyłać, dzięki czemu Atari mogło sterować urządzeniami zewnętrznymi. Ot, choćby robotami, czy pierwszymi modemami.

Nie obyło się bez wad

Rzecz jasna, jak każda maszyna zresztą, Atari 400 (i 800 też) nie było ideałem. Po pierwsze, na pokładzie nie mieliśmy w nim nic, nawet BASIC-a, który później stał się standardem w pokładowym ROM-ie. Do Atari 400 BASIC dostarczany był na kartridżu, który wpinało się do jedynego dostępnego slotu. Minus tego rozwiązania był taki, że trzeba było wybierać między BASIC-iem, grą oraz rozszerzeniem RAM-u, które podłączano do tego samego interfejsu. A RAM-u nie było zbyt wiele: w pierwszych wariantach Atari 400 do dyspozycji było tylko 8 KB RAM, a w nowszych – 16 KB.

Jaka była zaś podstawowa pamięć masowa? Cóż, to oczywiście magnetofon, czyli mało u nas znany Atari 410. Niestety, standardowa prędkość transmisji danych była okropnie wolna, czego doświadczyli też użytkownicy popularnych u nas Atari 800 XL i 65 XE. O dziwo, prędkości tej nie zmieniono w kolejnych modelach, mimo że – jak pokazują ZX Spectrum i Amstrad CPC – dało się tę kwestię rozwiązać zdecydowanie lepiej. Tymczasem wczytywanie programów z kasety było zmorą atarowców przez wiele, wiele lat.

Atari 800 – wariant droższy

Nazwa „profesjonalnej” wersji była nieco myląca: 800 nie oznaczało ośmiu ani 80 KB RAM, lecz 48 KB. Dodatkową atrakcją był drugi slot na kartridż. Można więc było łatwo zwiększyć ilość RAM-u, czego jednak w zasadzie nikt nie robił, bo nie miało to sensu. Pamięć w 1979 roku była jeszcze koszmarnie droga, a 48 KB to było i tak bardzo dużo. Kolejną ważną cechą 800-tki była klawiatura. Tak dobra, jak w maszynach do pisania: z plastikowymi, ruchomymi klawiszami, dzięki którym można było naprawdę łatwo wklepywać nawet bardzo długie teksty. I na koniec jeszcze jedna rzecz: wyprowadzono dodatkowe złącze, dzięki któremu do Atari 800 można było podłączyć monitor RGB. Tańsze 400 miało tylko wyprowadzony kabel antenowy do podłączenia telewizora. A cena? Cóż, tanio nie było. Atari 800 w momencie wprowadzenia na rynek kosztowało okrągłe 1000 dolarów (co dzisiaj odpowiada sumie około 3600 dolarów).

Ta cena była problemem w Europie, gdzie ostatecznie bardziej doceniono budżetowe maszyny o zdecydowanie mniejszych możliwościach, czyli ZX81 i ZX Spectrum. Amerykanie, którzy byli o wiele bardziej przedsiębiorczy niż Europejczycy, postawili jednak na Atari, ulegając też sile reklamy. W telewizji i gazetach, reklamując 400 i 800, eksponowano oprogramowanie służące prowadzeniu obliczeń oraz bazy danych, jednocześnie informując, że biznesowe komputery kosztują zdecydowanie więcej. Kolejne aplikacje to te służące edukacji oraz tworzeniu. I na koniec zostaje jeszcze własna twórczość: przecież dzięki BASIC-owi każdy może napisać własny program i czerpać frajdę z wymyślonych przez siebie gier lub programów użytkowych.

Możliwości są ogromne

Oczywiście Atari sygnalizowało też, i to dość wyraźnie, że do dyspozycji jest ogromna liczba gier. To dorobek, jaki firma zawdzięcza swojej działalności: budowaniu gier „arkadowych” oraz prostych konsol. Większość z tych tytułów sprzedawano jako kartridże, udawało się więc uniknąć długiego wczytywania z kasety. Poza tym, dzięki Atari 400 i 800 można było pograć sobie w domu w te same tytuły, które dostępne były za monety w salonach gier. Dzięki kartridżom nie występowało (jeszcze) masowe piractwo. Atari wygrało w tamtych latach także dzięki potężnej, jak na owe czasy, bibliotece gier. Inni musieli ją budować od zera, podczas gdy Atari miało dziesiątki, a potem setki tytułów praktycznie od ręki.

A sprzęt? Owszem, był, bo nawet w tamtych czasach do „atarynek” oferowano już kilka ciekawych sprzętów. Oprócz wspomnianego, tragicznie powolnego magnetofonu, była też stacja dysków 810. Było to urządzenie dość proste, bo jednostronne i zapisujące dyski z pojedynczą gęstością. Ale powstało i to się liczy. Pamiętajcie, rok 1979! Kolejne urządzenie to drukarka 820 – igłowa, o dość niskiej rozdzielczości, powolna i ponoć potwornie głośna. Z kolei model 822 to drukarka termiczna: cichsza, szybsza i drukująca nieco wyraźniej, choć wydruki były mniej trwałe i realizowane na drogim papierze. Na koniec zostaje jeszcze kosztowna drukarka 825 z 8-igłową głowicą. Niestety, wtedy była poza zasięgiem przeciętnych klientów. Do pierwszych Atari dostępne też były modemy oraz rozszerzenie (model 850) z portami równoległym i szeregowym. Dzięki tym interfejsom, komputery Atari często były wykorzystywane do łączenia się z BBS-ami. Cóż, można powiedzieć, że były to początki internetu, e-maila i innych dzisiejszych narzędzi, które dla nas są czymś oczywistym.

Atari 1200 XL – pierwszy popularny model

Oczywiście ceny pierwszych modeli domowych Atari były bardzo wysokie i choć zyskały sporą popularność w USA, to jednak nie był to szał na miarę maszyn, które powstały w kolejnych latach. Właśnie dlatego w 1982 roku na rynek weszła seria XL. To najlepiej sprzedawane komputery w historii Atari i to mimo, że na początku nic tego nie zapowiadało. Aż trudno w to uwierzyć, ale seria XL zaczęła się marnie, bo pierwszym komputerem było 1200 XL, które pojawiło się tylko w USA. Na pokładzie miało procesor 6502C, ale z 64 KB RM, czyli o 16 KB więcej niż w 800-tce. W porównaniu do dwóch pierwszych modeli, wyposażono je w jedynie dwa porty dla joysticków, ale za to dźwięk wyprowadzono na złącze telewizyjne i to do podłączenia monitora – zamiast do wewnętrznego głośnika. Minus 1200 XL był taki, że zmieniło się oprogramowanie systemowe, więc duża część oprogramowania z 400 i 800 wymagała zmian. Utracono potężną bibliotekę software’u, a samo 1200 XL przetrwało na rynku zaledwie cztery miesiące.
Na szczęście menedżerowie Atari szybko odrobili lekcje. Wkrótce na rynek trafiły zupełnie nowe modele, czyli 600 XL oraz 800 XL, który także w Polsce był całkiem dobrze znany. Plusem tych dwóch nowych komputerów było to, że wróciły do niemal pełnej zgodności z pierwszymi maszynami. Na pokładzie pojawił się też większy, 24-kilobajtowy ROM, a to dlatego, że dorzucono do niego BASIC. Od tego czasu nie trzeba więc było korzystać z interpretera zapisanego na kartridżu.

Oprócz nowego ROM-u, na płycie głównej pojawiły się także specjalizowane układy, czyli Pokey, Antic oraz GTIA. W sumie, 600 XL i 800 XL były godnymi następcami 400 i 800, mogły też bez problemu korzystać z gier napisanych dla wcześniejszych maszyn, o ile były one zrobione zgodnie z wytycznymi producenta.
Mniejsze i tańsze Atari 600 XL miało na pokładzie 16 KB RAM, które jednak można było zwiększyć do pełnych 64 KB za pomocą rozszerzenia 1064. Ta sama ilość RAM-u była standardem w 800 XL. Oczywiście więcej pamięci oznaczało, że z czasem zaczęły się pojawiać lepsze, bardziej złożone gry. Popularność zyskiwały więc przygodówki z rozbudowanymi mapami, czy też inne produkcje, które wymagały dużej ilości danych. Minusem było to, że takie produkcje miały koszmarnie długi czas wczytywania z kasety. Plusem stało się zaś to, że w USA do Atari bardzo często kupowano nową stację dysków 1050, której standardowa szybkość działania była akceptowalna. My w Polsce, gdzie jednak stacja była luksusem, cierpieliśmy okrutnie.

Stacja była oczywiście jednym z wielu dodatków, bo do XL-ek pojawiły się też drukarki. Było ich sporo, w tym np. kolorowa 1020 oraz czarno-biała 1025 i słynna 1029, która była klonem drukarki… Commodore MPS-801 (choć pewnie atarowcy twierdzą na odwrót, a tak naprawdę była to Seikosha GP 500 VC)). Pojawiła się też przeznaczona specjalne dla Atari drukarka 1027 – wpinana bezpośrednio do XL-a. Oczywiście zgodny z wyglądem serii XL był też magnetofon: model 1010. Całkiem ładny, lecz nadal koszmarnie wolny.

Atari 65 XE – rewolucja w wyglądzie

Luty 1984 roku. Ogromna cześć Atari, ta odpowiedzialna za elektronikę i komputery domowe, zostaje sprzedana firmie Tramiel Technologies Limited. Sam Jack Tramiel chwilę wcześniej opuścił Commodore, gdzie nie mógł dogadać się ze wspólnikami w wielu kwestiach, w tym w sprawie zatrudnienia w firmie swojej rodziny. Przechodząc do Atari miał zatem jeden cel: pokazać gościom z Commodore’a, co potrafi. Zaczął od uśmiercenia serii XL i stworzenia nowej, o nazwie XE. Już rok po przejęciu, w styczniu 1985 roku, na rynek trafiły 65 XE i 130 XE – oba doskonale znane w Polsce dzięki Pewexowi, choć szczyt popularności w naszym kraju odnotowały zdecydowanie później, pod koniec lat 80.Tramiel zdecydował też o zakończeniu kilku realizowanych już projektów, inne z kolei były zawieszone już wcześniej. Na dość długiej liście znajdziemy sporo ciekawych modeli, jak 800 XLD (z wbudowaną stacją 5,25 cala), 1400 XL (następca 1200 XL, ale z modemem oraz syntezatorem głosu) i 1450 XLD (wiadomo, to samo ze stacją 5,25 cala). Do produkcji było też szykowane 1600 XL – z procesorami 6502C i Intelem 80186. Cel: choćby częściowa zgodność z DOS-em. Podobno istniał też zamysł zbudowania 1650 XLD oraz 1850 XLD, przy czym to ostatnie korzystało z procesora 68000, miało 128 KB RAM i mogło być zgodne z maszynami Apple’a. Inne ciekawostki z lat 80. To 65XEP, czyli przenośne XE z monitorem i stacją dysków (coś jak SX-64) oraz 65XEM – z chipem muzycznym Amy, który miał pokonać SID-a z C64.

Wróćmy jednak do rynkowego 65 XE. Przez lata ceny poleciały na łeb na szyję, więc 65 XE też nie mogło kosztować zbyt dużo. Na starcie wyceniono je na 99 dol. W porównaniu z 800 XL miało zmienioną obudowę, nie miało zaś szyny PBI. Z kolei 130 XE zyskało nowy chip Freddie oraz nowe PBI nazwane wtedy ECI (Enchanced Cartridge Interface). Pojawił się też nowy sprzęt. Przykładowo modem SX-212 miał prędkość transmisji 1200 bodów, a stacja XF-551 zyskała dwustronny zapis w podwójnej gęstości.

Pojawiały się też ciekawe rozwiązania od zewnętrznych firm. Przykładowo do XE można było dokupić twardy dysk (!) o pojemności 10 MB. Przygotowała go firma Supra. Do kupienia były też monitory, stacje dysków 5,25 cala (w Polsce – LDW Super 2000 i California Access CA-2001) , czy też ciekawy interfejs, to akurat produkt Atari, o nazwie XEP80 – pozwalał on podłączyć dodatkowy monitor i i uzyskać na ekranie tekst w 80 kolumnach. Idealne rozwiązanie, jeśli ktoś chciał użyć 8-bitowego Atari do zastosowań biznesowych.

Dobijanie ośmiu bitów

Tramiel, choć wierzył w to, że 8-bitowe maszyny jeszcze trochę pożyją (słusznie zresztą), wiedział też, że trzeba iść naprzód. Choć więc wprowadził jeszcze na rynek model XEGS, czyli maszynkę do gier opartą na 65XE, to jednak zdecydowanie skoncentrował się na 16-bitowych maszynach z serii ST. Mimo to ostatnie 8-bitowe Atari wyprodukowano dopiero w grudniu 1991 roku! Ileż to lat! W Polsce komputery te były zresztą popularne jeszcze długo, nawet na początku lat 90. A 16-bitowe Atari? Cóż, to temat na osobny tekst. Już wkrótce.

Garść danych technicznych:

Atari 400 i 800
Produkcja: 1979 – 1982
Procesor: MOS 6502, 1,773447 MHz (PAL)
RAM: 8 KB lub 16 KB (400), 48 KB (800)
ROM: 10 KB
Tekst: 40 x 25
Grafika: 320 x 192
Kolory: 128 (CTIA), 256 (GTIA)
Dźwięk: cztery kanały, 3,5 oktawy
Porty: TV, kartridż (800 – dwa), PBI, SIO, joystick x 4, magnetofon, dwa porty na płycie (800 – cztery), monitor RGB (tylko 800)
System: 400/800 OS w ROM-ie

Atari 1200 XL
Produkcja: 1982
Procesor: MOS 6502, 1,7897725 MHz (tylko NTSC)
RAM: 64 KB
ROM: 16 KB
Tekst: 40 x 24
Grafika: 320 x 192
Kolory: 256 (GTIA)
Dźwięk: cztery kanały, 3,5 oktawy
Porty: TV, monitor RGB, kartridż, port rozszerzeń, joystick x 2
System: XL OS w ROM-ie

Atari 600 XL i 800 XL
Produkcja: 1982 – 1985
Procesoir: MOS 6502, 1,773447 MHz (PAL)
RAM: 16 KB (600 XL), 64 KB (800 XL)
ROM 24 KB
Tekst: 40 x 24
Grafika: 320 x 192
Kolory: 256 (GTIA)
Dźwięk: cztery kanały, 3,5 oktawy
Porty: TV, monitor RGB, kartridż, port rozszerzenia, SIO, joystick x 2, magnetofon, PBI
System: XL OS i BASIC w ROM-ie

Atari 65 XE, 130 XE, XEGS
Produkcja: 1985 – 1992
Procesor: MOS 6502C, 1,773447 MHz (PAL)
RAM: 64 KB (65 XE, XE GS), 128 KB (130 XE)
ROM: 24 KB (65 XE, 130 XE), 32 KB (XE GS)
Tekst: 40 x 24
Grafika: 320 x 192
Kolory: 256 (GTIA)
Dźwięk: cztery kanały, 3,5 oktawy
Porty: TV, monitor RGB, kartridż, port rozszerzenia, SIO, joystick x 2, magnetofon
System: XL OS i BASIC w ROM-ie, dodatkowo gra Missile Command w XE GS

Kategorie: Blog

1 komentarz

Marcin · 16 grudnia, 2018 o 4:12 pm

Świetne artykuły! Dobrze napisane i zawierają mnóstwo informacji. Widać pasję! Szkoda że tak rzadko pojawiają się nowe 🙂 Gratulacje dla Autora!

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.